wtorek, 4 września 2007

Glaca: Życie jest moją inspiracją [Wywiad]

"The Triptic" to nowa płyta Sweet Noise, która ukazała się po czterech latach milczenia zespołu. O swoich inspiracjach, tworzeniu piosenek i ocenie polskiej rzeczywistości opowiedział dziennikarzowi Wiadomości24.pl Glaca, założyciel i lider zespołu Sweet Noise.

"The Triptic" jest płytą niezwykle różnorodną, przepełnioną emocjami i zawierającą w sobie tak różne uczucia jak złość, miłość czy nadzieja. Piotr "Glaca" Mohamed, założyciel i lider zespołu, opowiada o pracy nad "The Triptic", o swoich inspiracjach, muzycznych zainteresowaniach, a także o sytuacji w kraju i widokach na przyszłość...

Która płyta Sweet Noise jest Twoją ulubioną i dlaczego jest nią "The Triptic"?
- Zawsze ta ostatnia płyta jest tą, która jest w jakiś sposób najbliższa w danym momencie. Trudno powiedzieć, czy jest najlepsza. Wydaje mi się rzeczywiście, że może być tak, iż te rzeczy, które robimy dalej na swojej drodze są w jakiś sposób - na pewno - pod wieloma względami najlepsze. Jednak to tak naprawdę czas zadecyduje, czy dana płyta była najlepsza.

Uważam, że "The Triptic" jest płytą, która zawiera esencję stylu Sweet Noise, esencję moich poszukiwań w sferze łączenia gatunków, przełamywania barier i jest na pewno spełnieniem marzenia jeżeli chodzi o połączenie SN z innymi kulturami, z muzyką afrykańską, z tętnem życia tamtego kontynentu. Bardzo dobrze się to wszystko sprawdziło, że gdzieś na połączeniu tych dwóch światów powstał "The Triptic". Nazwałem go tak dlatego, by wyznaczyć sobie pewien poziom.

Jeżeli nazywasz płytę "The Triptic", a nie chcesz być gołosłowny, już za samą tą nazwą kryje się coś poważnego, coś co jest konceptem. Ta płyta jest opowieścią o poszukiwaniu człowieczeństwa w sobie, poszukiwaniu swoich korzeni, poszukiwaniu wyjścia z sytuacji w której znaleźliśmy się jako rodzaj ludzki. Uważam, że jest to w tej chwili sytuacja maksymalnie niebezpieczna przy eskalacji przemocy ogólnoświatowej, przy eskalacji takich zjawisk jak terroryzm. Jesteśmy w takim punkcie, gdzie bardzo dużo sił na świecie tylko zaostrza konflikty kulturowe, religijne aż do krwawych wybuchów. Uważam to za tragedię, podobnie jak pogoń za konsumpcyjnym stylem życia, w którym nie ma miejsca ani na współczucie, ani na obserwowanie świata poza naszym małym kręgiem. Egoizm jest w tej chwili promowaną cechą, dla mnie maksymalnie negatywną i dlatego stworzyłem "The Triptic" w którym starałem się zawrzeć całą swoją moc i nadzieję i pozytywną energię. Tę płytę od pozostałych płyt SN na pewno odróżnia fakt iż jest to najbardziej pozytywny album, ma w sobie życie i pochwałę życia.

Co tym razem inspirowało Cię pod względem muzyki i tekstów?
- Pod względem tekstów są to moje przemyślenia i trudno powiedzieć, czy mam jakieś konkretne inspiracje. Życie jest moją inspiracją, to wszystko co widzę, co przeczytałem, co oglądałem. Próbowałem wyjrzeć poza świat, w którym się znajdowałem tworząc tę płytę. Ona była tworzona w Swarzędzu w małym studio, to była jedna strona tej produkcji. Oknem na świat dla mnie był internet i dzięki niemu nawiązałem wszystkie kontakty, które wpłynęły na współpracę przy płycie w Afryce. Ta nowoczesna forma komunikacji bardzo mnie inspirowała.

Inspirowała mnie również cała przeszłość Sweet Noise - fani, wszystkie wydarzenia, ci ludzie z którymi mogłem nawiązać kontakt poprzez sztukę, co jest dla mnie największym darem jaki dostałem jako artysta. W pewnym momencie sporo osób nas słuchało i wiedziałem, że te słowa dotrą do wielu ludzi. To miałem cały czas na uwadze.

 A muzycznie? Inspiruje mnie tak wiele rzeczy... myślę, że ta płyta jest takim miksem. Jest to z jednej strony uwielbienie rocka klasycznego, reprezentowanego przez chociażby AC/DC, Black Sabbath czy Led Zeppelin. Jest w moim świecie od dawna obecny hip-hop w bardzo różnych formach, jako przekaz, jako beat, jako tak naprawdę kultura. Jest w moim świecie również miejsce na awangardę, na noise, na eksperymenty muzyczne, na elektronikę. To wszystko zmieszane razem dało tę płytę. Inspirowało mnie poszukiwanie nowej przestrzeni i nowych faktur brzmieniowych.

Wspomniałeś o wykorzystaniu internetu. Sweet Noise jest przykładem zespołu, który korzysta z tego, by promować własną twórczość. Świadczy o tym choćby Wasz profil na MySpace czy YouTube. Czy zauważasz wzrost popularności zespołu za granicą?- Myślę, że tak. To są rzeczy, które wykraczają poza jakiekolwiek terytorium, to jest po prostu sieć, która jest szeroka, jest mocną otwartą przestrzenią w której każdy musi sobie radzić sam i kształtować swój świat wirtualny, który może mieć dużo wspólnego ze światem realnym. W naszym przypadku to wykorzystywanie jest piękne. Bardzo szybko ludzie mogą dowiedzieć się dosłownie wszystkiego, a w przypadku płyty "The Triptic", dowiedzieć się wszystkiego o ludziach, którzy ją współtworzyli. Połączyć się z profilami tych artystów. Zajrzeć w zupełnie inny świat. Jest to coś co może ludzi wzbogacać, o ile nie jest wykorzystywane w celu jakichś tanio plotkarskich akcji, myślę, ze można go twórczo bardzo wykorzystywać, można łączyć się z innymi ludźmi i współtworzyć wielkie projekty nie widząc się nawzajem.

Oczywiście w pewnym momencie produkcji jest niezbędne, by się zobaczyć, podzielić tą energią przy spotkaniu w świecie rzeczywistym, ale myślę, że dużo więcej kontaktów można zawierać w tej chwili kiedy jest sieć, kiedy jest MySpace, kiedy jest YouTube. Każdy może siebie zaprezentować, może nakręcić film, może nagrać kawałek i to jest pole do popisu dla wielu ludzi, którzy przedtem mieli w różny sposób poblokowane wyjścia. To były opcje dla tych, którzy mieli systemy montażowe, była tylko telewizja, radio. W tej chwili ta rzeczywistość się zupełnie zmieniła i tak naprawdę bardziej popularne niż te gazety, które można kupić w kiosku są profile internetowe czy radia internetowe i to wszystko zupełnie zmienia rzeczywistość, w której ja chcę być głównym graczem - chcę mieć wszelkie rzeczy związane z moim projektem pod kontrolą, być w tym. Uważam to za największe błogosławieństwo, że nie zignorowałem tego świata parę lat temu i wsiadłem do pociągu, gdzieś tam w ostatniej chwili.

Czy fakt, że wszystkie teksty na płycie są po angielsku świadczy o tym, że chcesz z nią zaistnieć za granicą?
- To już jest faktem przy tej płycie - ta cała opcja z podróżą do Afryki, z połączeniem się z ludźmi stamtąd. To już się dzieje. Angielski dlatego, iż generalnie wiedziałem, że głównym celem tej płyty było to, żeby się skomunikować z ludźmi bardzo szeroko, poza granicami Polski i chciałem być zrozumiany na całym świecie i sieć również w tym odgrywała rolę. Nie chciałem się zamykać na jednym polu. Dążę do poważnej niezależności, również od systemu politycznego w którym żyjemy. Chciałbym uniezależnić się również od tego, że tak naprawdę nie mam innego wyjścia i muszę tutaj być. Jestem tutaj, bo chcę tutaj być, natomiast chcę mieć możliwość opowiadania ludziom na całym świecie również o złych rzeczach, które w Polsce się dzieją i których według mnie jest bardzo dużo. Uważam, że jesteśmy w takim momencie, kiedy nastał najwyższy czas, aby przebudzić się jako społeczeństwo inaczej pozwolimy, żeby obecnie rządzący zrujnowali nie tylko psychikę, ale także w ogóle nasz mental na wiele pokoleń do przodu.

Rozmawiamy w czasie wyjątkowo nieciekawej sytuacji politycznej w Polsce, ale czy nie jest też tak, że radykalne czasy, sprzyjają radykalnym artystom?- Wiesz, oby tak było. Tak naprawdę, to tak powinno być. Trudno mi powiedzieć, czy obserwując polską scenę muzyczną można powiedzieć, że takowi dochodzą do głosu, czy mają pomysł na to jak zaistnieć. Jedną sprawą jest krzyczeć sobie w piwnicy, co jest piękne i mocne i bardzo ważne, natomiast potem już się zaczyna etap jak pozostać sobą i cały czas nieść swój przekaz, a z drugiej strony jak go uczynić również medialnym, czyli przez media przebić się do świadomości tysięcy ludzi, mieć wpływ na sytuacje w kraju. To już są cele naprawdę wysokie i wtedy zaczyna się gra, żeby myśleć o poszukiwaniu balansu, jak pozostać sobą, jak wbić się w tą całą tubę i to jest kwestia osobista, kto jaką decyzje podejmie i jaki ma na to pomysł. Na przykład pomysł zespołu Tool - piękna wizualizacja i teledyski były tym, co ten zespół wyróżniło, co uczyniło go jakiś sposób masowym.

W przypadku SN było wiele różnych rzeczy na przestrzeni lat, które mają wpływ na to, co w tej chwili się dzieje. Ja zawsze patrzyłem krytycznie na rządy i o ile są w stanie zaimponować mi politycy, którzy czuję, iż troszczą się o ludzi, o kraj, o postęp o to żeby naprawdę działy się rzeczy pozytywne o tyle głęboko gardzę ludźmi, którzy dostając się do władzy zaczynają gonić za własnym interesem, napychać sobie kieszenie i stosują walkę tylko na szczeblach władzy. Zapominają skąd przychodzą, dlaczego tam są, kim są wyborcy, którzy ich tam wynieśli. To co się w tej chwili w Polsce dzieje to jest jawny wstyd i jakaś paranoja historyczna, że kraj, który wywalczył sobie pierwszeństwo wśród wszystkich krajów Europy Wschodniej podnosząc pięść na system stracił rolę charyzmatycznego lidera kiedy komuniści powrócili po raz pierwszy do władzy. Natomiast obecnie rządząca frakcja to w dużej mierze banda debili.

Widzisz jakieś pozytywne alternatywy, zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów?
- Nie widzę nic pozytywnego. Jeżeli się nie pojawią ludzie z zupełnie innym podejściem, bardziej „do ludzi”, a mniej zaangażowani w wojnę polityczną, to nic się nie zmieni. O ile ludzie nie wypowiedzą posłuszeństwa obecnej władzy, i nie wybiorą kogoś z siebie, i nie zaczną się interesować tym, co się dzieje z ich krajem i nie przebudzą się z tej lukrowanej rzeczywistości, którą kreują media odciągając uwagę od tego co najważniejsze, to nie widzę nic dobrego.

Panuje duży ruch emigracyjny z Polski i o tym się mało mówi, że miliony ludzi wyjeżdża i są to miliony ludzi niezadowolonych z rzeczywistości. Uważam, że Polacy powinni się dużo bardziej interesować tym, co się dzieje, i odrzucić obecną władzę, i szukać zupełnie nowych przedstawicieli, dla których idee, i zasady to nie tylko frazesy, ale słowa, które ja bardziej łącze z wielką odpowiedzialnością. Ludzie, którzy mówią o zasadach, a sami zatrudniają do rządu ludzi z wyrokami, to po prostu kłamcy.

Uważasz, że muzyką można zmieniać ludzi?
- Myślę, że każdym przekazem można. Wiesz, próbowano mi wmówić na przestrzeni lat, że to jest błędne, że zaangażowanie nie przystoi muzykom. A muzyka zawsze była czymś takim, niosła ze sobą bunt, zawsze coś zmieniała. Zmieniali Beatlesi, zmieniali Stonesi, zmieniała Chumbawamba i cały ruch punkowy. To wszystko niosło ze sobą zmiany również polityczne, światopoglądowe. To, że w Polsce jest to często negowane wynika z tradycji komunistycznych, wiesz artysta był tanią dziwką do wynajęcia.
Do tej pory ci ludzie, którzy trudnili się taką prostytucją grania również dla partii politycznych i gdziekolwiek mogą zapraszani przez władze miasta, które miały do upłynnienia jakiś budżet, to jest główna forma zarobkowania w Polsce kiedy grasz muzykę. Ci ludzie są na garnuszku władzy więc tak naprawdę nie mogą jej krytykować i ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Uważam, że artyści to są ludzie, którzy mają ten przywilej komunikowania się z ludźmi więc uciekanie od pewnego rodzaju odpowiedzialności, która za tym idzie i pełnienie takiej funkcji typowo rozrywkowej jest innym rodzajem klezmerstwa.

Wydaje mi się, że się zbyt rzadko budzimy, gdy następuje 11 września, giną tysiące ludzi, wtedy jesteśmy zaszokowani i przestraszeni, mówimy o rzeczach ważnych i następuje ileś dni żałoby, a potem jest koniec. Uważam, że żyjemy w krytycznych czasach i stąd jest mój krzyk. Cieszę się, że to w jakiś sposób dociera od ludzi i że na taki kontrowersyjny projekt jak SN obracają się głowy ludzi obserwujących to co robimy. Do jednych to trafia, do drugich nie, ale budzi pewnego rodzaju niepokój, a niepokój to znaczy myśl, dociekanie. Dlatego jestem zadowolony z tego co reprezentujemy jako zespół.

Posługiwanie się treściami uznawanymi za kontrowersyjne często staje się źródłem popularności. Może też prowadzić do powstawania takich "wynalazków" jak słynna Czarna Lista.- Pewnie tak. Zawsze za kontrowersją idzie popularność, natomiast tego typu listy to atak na wolność słowa i wolność przekonań i są to skrajnie niebezpieczne akcje. Nie powstają listy zespołów faszystowskich i rasistowskich, które bezpośrednio nawołują do nienawiści i niszczenia innych za to, że są czarni, czy że są Żydami, ale powstają jakieś idiotyczne listy na które wpisywane są zespoły, które głoszą wolność ducha i wolność przekonań. Poza marginalnymi przypadkami jakichś rytualnych mordów z tą kulturą nie łączy się przemoc, a wiele osób, które znam to bardzo łagodni i myślący młodzi ludzie. W ten sposób można zlikwidować w ogóle wolną myśl, bo każdego można wtedy oskarżyć o satanizm. Takie przypadki muszą być rozpatrywane pod kątem prawa. Jeżeli ktoś złamie prawo, nie wiem, spali kościół, to należy go zamknąć. Jeżeli ktoś wzywa do nienawiści i propaguje nietolerancyjne hasła, to należy go w jakiś sposób rozliczyć, ale powstawanie takich list jest absolutnym idiotyzmem, bo wypada to często nie na tych, których trzeba i nie przynosi nic poza narastającą fobią, bo wszystko nagle zacznie być umundurowane i takie jak władza tego oczekuje. Ja uważam, że niepokorna myśl jest jak najbardziej potrzebna i sądzę, że nikt nie zainteresował się działaniem zespołów, które były na tej liście poza tym, żeby taką listą stworzyć i znaleźć jakiegoś kolejnego wroga.

Myślisz, że Sweet Noise jest na tej liście?
- Nie wiem. Gdyby się przyjrzeć SN, to treści „satanistycznych” jest sporo. Mówię to w takim cudzysłowiu, bo jest dobra energia i jest zła. Uciekanie od tego, że jest ciemna strona jest negowaniem tego, że jest strona jasna. Ja zawsze działałem na pograniczu tych dwóch światów. Neguje zorganizowaną religię, ponieważ widzę w niej wiele konfliktów, wiele zakłamań. Widzę takich liderów, jak lider wielkiego radia katolickiego, który dla mnie nie jest nikim innym, jak tylko oszustem na wielką skalę. Wykorzystuje naiwność starszego pokolenia i wyciąga od nich pieniądze, które powinni poświęcić na wakacje, na wyjazdy, na siebie, a nie na jego imperium i na jego samochody. Ja jestem za wolnością myśli, przekonań. Nikomu nic do tego, w co wierzymy i jakiego boga wyznajemy. Uznawanie tylko jednej opcji prowadzi tak naprawdę do wojen.

Pytam o to, ponieważ nagraliście Sympathy For The Devil part 666, więc mając na uwadze "zapędy" autorów tej listy nigdy nic nie wiadomo... Właśnie, skąd wziął się pomysł, żeby nagrać nową wersję tego kawałka?- Piosenka przyszła sama. Ma w sobie dźwięki, do których pięknie mi ten tekst pasował. Takie przeciwieństwo - z jednej strony delikatna muza, a z drugiej jeden z najmocniejszych klasycznych tekstów rockowych, jakie słyszałem. Zawsze dla mnie był to piękny tekst - uchwycenie istoty tego, co się działo w życiu człowieka od czasów Chrystusa do czasów Roberta Kennedy'ego i tego, jacy jesteśmy i jacy się stajemy. Decyzja o tym, że ta piosenka wchodzi na album i zaczyna go promować, była prosta. Uważam, że Szatan często kryje się pod czymś, co jest wyrafinowane, bogate, na zewnątrz wygląda ekskluzywnie. Taka też jest dla mnie kłamliwa powierzchowność władzy. To zło, które ludzie wskazują, tworząc tę paranoiczną listę. A to przecież nie jest zło, to są tak naprawdę biedne dzieciaki, które grają muzę po prostu. Wychodzą na scenę a inne biedne dzieciaki przychodzą ich słuchać. Natomiast prawdziwe zło jest tam, gdzie nam się palcem nie wskazuje i to się nazywa bardzo często właśnie władzą, jedynie słuszną drogą. Zło jest często tam, gdzie go po prostu nie widzimy.

Wracając do tematu płyty - na mnie największe wrażenie zrobiły utwory Victims of War i Black Leather Boots. Z którymi tekstami Ty jesteś najbardziej związany, które są dla Ciebie najważniejsze?- Wiesz co, mówiąc prawdę, to wszystkie są mi bliskie. The Triptic jest według mnie tekstowo bardzo spójny. Na pewno lubię Victims of War, to dla mnie ważny tekst. Odniesienie do ofiar wojny i przemocy na całym świecie było ważnym komunikatem. Spisałem niedawno tekst Black Leather Boots i jest to również bardzo mocny tekst... Trudno jest mi wyróżnić jeden tekst, dla mnie zawsze to były bardzo całościowe kwestie. Dodatkowo są one podkreślone tekstami ludzi z Afryki, które są bardzo zaangażowane i jest w nich maksymalna energia. W ten sposób przekaz SN zyskał nowy wymiar.

Na początku Victims of War słyszymy krótki fragment przemówienia...
- To była chyba pierwsza rzecz jaką mi zaproponował Warrick Sony, z którym pracowałem w Afryce nad produkcją płyty.To człowiek mocno zaangażowany w ruch punkrockowy w RPA. Walczył z apartheidem, sam będąc białym Afrykanerem. Jego projekt nazywał się Kalahari Surfers. Poza graniem muzyki interesował się polityką, realiami. Przez lata stworzył potężną bibliotekę nagrań, tzw. field recordings, robionych gdzieś w terenie nagrań instrumentów, ale również całych ceremonii. Jeżdżąc po Afryce, m.in towarzyszył Mandeli podczas jego spektakularnego wyjścia z więzienia. To było dla niego wydarzenie życia. Zresztą dla wielu ludzi żyjących tam, Mandela jest nadal wielki. On wtedy jeździł ze stadionu na stadion, a fragment, który zaczyna płytę, to początek pierwszego przemówienia Mandeli po wyjściu z więzienia. Warrick nagrał je na dyktafon, czy wtedy może jeszcze na inny dwuśladowy system. Człowiek, który krzyczy "guerilla" w tym utworze to jest taki facet, który jeździł po tych stadionach i w związku z tym, że Mandela się wszędzie spóźniał, on musiał podtrzymywać ten tłum i sprawiać, żeby temperatura rosła. Takich właśnie perełek z bogatej biblioteki Warricka jest kilka na płycie. Poza tym, w tym kawałku są dwie postacie. Niewiele osób to zauważa, ale z jednej strony jest tu Nelson Mandela, a z drugiej Malcolm X, który mówi "freedom, justice and equality", czyli "wolność, sprawiedliwość i równość". Jest to postać, która na mnie zrobiła mega wrażenie. Czytałem jego biografię i poznałem batalię człowieka o dojście do jakiejś prawdy, wyzwolenia. Z handlarza narkotyków przeistacza się w radykalnego muzułmanina, a potem opiera się bogactwu, które mu się ładuje w ręce, buntuje się przeciwko temu. Szuka innej drogi i spada na samo dno i znowu zaczyna od podstaw. System go eliminuje, bo jest zbyt prawdziwy w swojej roli. Piękna, ale tragiczna historia.

Kiedy możemy spodziewać się koncertów SN i czy zobaczymy na nich przynajmniej kilku afrykańskich gości?- Bardzo bym chciał. Pracuję w tej chwili nad tym, żeby projekt live dorównał projektowi, jakim jest The Triptic. Z dnia na dzień widzę, że płyta jest coraz większym wydarzeniem. Może nawet to dobrze, że od razu nie zaczęliśmy grać koncertów. Powiedziałem sobie, że będę patrzył z boku i zobaczę, jaka jest siła działania samej muzyki i co ona wywalczy. Im mniej jest nachalnej promocji, tym większą powoduje reakcję. Jestem zaskoczony bardzo dobrymi recenzjami, które napływają. Mój cel już w tej chwili został osiągnięty - ta płyta wzbudziła ciekawość i jakby stała się również płytą odbiorców. Tak czułem, kiedy byłem w Afryce i tak czuję tutaj - że to nie jest jakaś obca rzecz, pomimo języka, czy łączenia Afryki z Polską. W głosach fanów czuję coś na zasadzie "Tak, to jest nasz The Triptic". Teksty Missing You i Black Leather Boots mówią o tym, że gdzieś jestem w podróży, niedługo mnie tu nie będzie, będę za wami tęsknił, ale cały czas będę dla was. To są słowa skierowane bezpośrednio do ludzi, którym zawdzięczam to kim i gdzie jestem w tej chwili. Obiecuję ich nie zawieść i nie zapomnieć o nich.

Można już mówić o sukcesie komercyjnym płyty?
- Myślę, że tak. Wczoraj widziałem zestawienie. Ona jest w dwudziestce Olisu, a tam jest niewiele alternatywnych płyt, więc uważam, że tak. Przynajmniej ludzie, którzy ją sprzedają, są zadowoleni. Twierdzą, że jest to droga do jakiegoś sukcesu. To mi daje pewnego rodzaju spokój. Mam nadzieję, że będzie to największy sukces SN. Myślę tu zarówno o sukcesie artystycznym jak i komercyjnym, który z tym przyjdzie, bo ona sama w sobie toruje drogę - jedno będzie się działo tutaj, inne rzeczy wydarzą się w Afryce i potem myślę, że podzieje się na całym świecie. Tak bym chciał. Są takie płyty, które pukają do Twoich drzwi nie będąc nawet promowanymi, jak np. pierwsza płyta Rage Against The Machine. Zanim zobaczyłem video, nic nie promowało tego albumu. Były nakręcone teledyski, ale one nie odgrywały, tak naprawdę żadnej roli docierając do ludzi dużo później, natomiast wszyscy mówili, że to jest megapłyta. Słuchali jej dosłownie wszędzie, bo miała w sobie to coś. To są właśnie najpiękniejsze rzeczy. Oczywiście, firma robi swoje - w Noise Inc. są ludzie, którzy dbają o promocję i sprawiają, żeby o płycie było głośno, ale myślę, że ona ma też inną drogę…

Sweet Noise jest zespołem, który funkcjonując niejako na uboczu rynku muzycznego, potrafił się na nim utrzymać ciągle ewoluując i zyskując nowych fanów. Czy dziś czujesz się spełniony jako artysta? Jakie cele stawiasz teraz przed SN?- Czuje się mocno spełniony. Zwłaszcza te rzeczy, które na końcu dopiąłem, czyli oprawa dźwiękowa płyty, zrobienie z niej takiego soundtracku. Wszystkie łączniki: to, co robiłem już na samym końcu, wykorzystując wszystkie swoje fascynacje nowoczesnym software'em, nowymi technologiami tworzenia dźwięku w przestrzeni, maksymalnie pięknymi narzędziami, którymi się posługuje w tej chwili. Spełniam się również w projekcie Noise Inc, mam też profil MySpace, który czasami odwiedza 20 osób, czasami więcej, ale mi to nie przeszkadza. Tam wrzucam wszystko co mam do zaproponowania. Jest to taki kalendarz, muzyczny blog. Jaki cel? Wiem, że nagram następną mega dobrą płytę SN, dlatego, że mam nowych przyjaciół. Część z nich będę chciał zaprosić do udziału w tworzeniu tego materiału. Będę szedł drogą łączenia mocnej, ekspresyjnej muzyki z globalnym przekazem. Połączenia z innymi kulturami wciągnęły mnie i będą mnie wciągać jeszcze mocniej dlatego, że w tym widzę przyszłość dla ludzi. Akurat to, myślę, mam wspólnego z ruchem rasta - to unity ponad granicami jest mi bardzo bliskie. Inspiruje mnie parę nowych trendów, cała scena noise'owa, glitch, scena 8-bitowa, przetwarzanie starych instrumentów na nowe. Drugim krokiem dla SN jest wizja. Coś więcej niż prosty teledysk. Bardzo chcę wejść w system manipulowania obrazem, tworzenia takiej wizualnej rzeczywistości. Ujawniłem już pewnie cele na dwie płyty, ale generalnie widzę ten dalszy krok. Już w tej chwili przygotowuję pewne tematy i jestem o to spokojny. Będę chciał wprowadzić jedną zmianę, by pojawiło się więcej improwizacji, żeby była bardziej wolna, ale to czas pokaże.

OK. Jaki jest Twój aktualny stan ducha?
- Ooo, ciekawe pytanie na maxa. Jaki jest mój stan ducha? Trochę uduchowiony, ale jest to poważna mieszanka spokoju, niepokoju, rozdrażnienia... Mocno twórczy - w tej chwili dużo tworzę dla Noise Inc, umieściłem właśnie utwór w sieci, który jakby improwizowałem z moją córką po koncercie Toola. Powstał kawałek Spectral Tool i można go ściągnąć z podcastu. Dzisiaj pewnie wrzucę tam nowy kawałek... Ja tak naprawdę nie znam komfortu. To cały czas była walka o każde następne dokonanie, z samym sobą, z jakimiś słabościami, żeby nadal być na krawędzi.

0 komentarze:

Prześlij komentarz